Dewastacja południowego zbocza Babiej Góry

Dodane przez () dnia 10-10-2010
Wieści z terenu >>

To, co ujrzałem po stronie słowackiej 3 października tego roku na polsko – słowackiej ścieżce edukacyjnej wiodącej ze Słonej Wody poprzez wierzchołek Babiej Góry na Markowe Szczawiny zaskoczyło mnie ogromnie. Od wysokości 1200 metrów po podstawę kopuły szczytowej Diablaka ścieżka, charakteryzująca się do tej pory minimalnym, na przykład w porównaniu z tatrzańskimi szlakami, stopniem erozji turystycznej zamieniła się w szeroki, błotnisty pas zdewastowanego terenu usiany gęsto pryzmami wielkich want, których wygląd wskazywał dość jednoznacznie na ich pochodzenie – zapewne wybrano je z samej kopuły szczytowej. Na wysokości około 1600 metrów napotkałem nieopodal szlaku ciężki sprzęt w postaci kombinacji spychacza i koparki. Nieco dalej wykonano spychaczem szeroką przecinkę w kosodrzewinie, ścinając łuk ścieżki, prawdopodobnie po to, aby ułatwić transport głazów z wierzchołka w dół szlaku, który, nomen omen jeszcze nie tak dawno nosił imię Włodzimierza Lenina. Tuż pod wierzchołkiem wprost idealnie w krajobraz Królowej Beskidów wpisywała się wielka ciężarówka pamiętająca zapewne czasy pobytu armii sowieckiej po tej i tamtej stronie granicy.
    Fakt, to wszystko dzieje się po słowackiej stronie granicy, ale nikt nie zaprzeczy, iż i Polska i Słowacja są członkami Unii Europejskiej, że istnieje Euroregion Tatry, iż Babiogórski Park Narodowy na swojej stronie internetowej deklaruje współpracę  z bratnią organizacją o nazwie Chranena Krajina Oblast „Horna Orawa”, która zapewne też swoją Radę Naukową posiada. Jeżeli w toku rozmów i dyskusji nie można zapobiec takim ekscesom to przynajmniej w trosce o dobre imię Babiogórskiego Parku Narodowego należało wycofać jego logo z tablic ścieżki edukacyjnej – najbliższą z nich dzieliło od spychacza mniej, niż sto metrów.  W dodatku kompromitowana jest idea rezerwatów biosfery UNESCO – vide odpowiednie logo na jednym ze zdjęć. W ten to sposób szlak ze Słonej Wody na Babią Górę stał się antytezą ścieżki edukacyjnej.
    Gdy wiele lat temu na mojej macierzystej uczelni utworzony został kierunek o nazwie ochrona środowiska cieszyłem się, iż za naście lat na stanowiskach decyzyjnych znajdą się ludzie kompetentni i wrażliwi na problemy ochrony przyrody. Cieszyłem się tym bardziej, iż przez szereg lat prowadziłem zajęcia ze studentami tego kierunku, a tym samym miałem okazję bliżej ich poznać. Po górach chodzę „od zawsze”, mój staż w taternictwie to praktycznie pół wieku, przechodząc na emeryturę osiedliłem się na polskiej Orawie, w dodatku jestem fizykiem i zjawisko jakiejkolwiek erozji nie jest mi obce, znam też większość tych ludzi, którzy po polskiej stronie Karpat modernizują szlaki – nie przytoczę więc, nawet w gwarze słów starych majstrów, jakie by wypowiedzieli na widok opisywanego wyżej procederu. Pomijając straty w kosodrzewinie i kopule szczytowej – wybrukowanie ścieżki na stromej, górskiej łące nieuchronnie prowadzi do rozdeptywania terenu obok niej, chyba że użyje się drutu kolczastego. Nawiasem mówiąc tzw. obciążenie turystyczne tego szlaku jest znacznie mniejsze od obciążeń babiogórskich szlaków po polskiej stronie i wręcz nieporównywalne z tym, co ma miejsce na szlakach tatrzańskich.

                                                                     dr Jerzy Głowacki,
                                                                     emerytowany st. wykładowca Uniwersytetu Łódzkiego

P.S. 
 W ubiegłym roku na wierzchołku Babiej Góry zapaliłem papierosa, a wówczas sympatyczny strażnik Babiogórskiego Parku Narodowego grzecznie zwrócił mi uwagę, iż tu palić nie wolno. Uwagę przyjąłem ze zrozumieniem, zwłaszcza dlatego, iż nie powinienem dawać złego przykładu licznej grupie młodzieży odpoczywającej na wierzchołku. Ale dziś dręczy mnie niezbyt wesoła refleksja, czy dbałość o babiogórską przyrodę polegać ma wyłącznie na dyscyplinowaniu samotnego turysty i zwalczaniu tzw. lobby wyciągowo – narciarskiego. Quis custodiet ipsos custodes?

 

 

 

 

Wczoraj byłam z grupą na Babiej Górze. Jednym słowem poprę dr Jerzego Głowackiego - "dewastacja".

Jednak jest jedno ale... Rozmawiałam również wczoraj z pracownikiem BPN nt.zaistaniałej sytuacji. Okazało się, że polska strona nie może zatrzymać tego okrutnego procederu. Prace, które odbywają się na Babiej Górze prowadzone są przez strone słowacką a sponsoruje je fundusz Unijny. Obywatel słowacji wystąpił z projektem do Funduszów Unii o dofinansowanie swojego projektu, który ma na celu poszerzenie szlaku, tak by na Babiej Górze można było wybudować po słowackiej stornie na kopule szczytowej taras widokowy. Władze Słowackiego ParkuHorná Orava) wydały wszytskie pozwolenia i prace mogą być wykonywane. Polska strona nie może nic w tej sprawie zrobić, choć Dyrektor BPN interweniował w tej sprawie w Dyrekcji słowackiego Parku. Jednak...po stronie słowacjkiej na Babiej Górze jest tylko rezerwat (odpowiednik naszego Parku Krajobrazowego) i pomimo, że po polskiej stronie miejści się Park Narodowy zakwalifikowany do UNESCO, to strona słowacka na południowej stronie Babiej może robić co chce. Pozwolenia są wydane i koparki, ciężki sprzęt niszczą przyrodę Babiej Góry.

 

Kopuła szczytowa Diablaka po słowackiej stronie jest bardzo zniszczona. Aż żal patrzeć na to wszytsko.

 

Mówi się również po cichu, że słowacy po swojej stronie wybudują wyciąg narciarski....

Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.

Osobiście z wielkim bólem i żalem obserwuję to, co się dzieje na Królowej Beskidów ...

 

 

 

 

Sylwia Rusin - Przewodnik Beskidzki

 

 

 

 

 

         

        

       

Ostania zmiana: 13-10-2010 o 18:50

[wróć]

Komentarze

Przykro patrzeć przez Gość dnia 11-10-2010 o 21:05
To co się dzieje na Babiej Górze uderza w idee BPN i UNESCO.
Przykro patrzeć.
Nie bądźmy obojętni !
Skandal! przez Gość dnia 18-10-2010 o 17:41
Nie chce mi się wierzyć w to co tu czytam. Jeżeli to prawda, to zniszczony zostanie jeden z ostatnich pięknych zakątków w Beskidach. Na dodatek zgodnie z prawem. Czy nic nie można zrobić?
przez Gość dnia 30-05-2012 o 21:13
ale najważniejsze żeby rowerzyści się po Parkach nie pałętali, ot co.
a leśnicy w imię jakiś fajnych projektów szlaki mogą niszczyć nieodwracalnie, czy to Polscy czy Słowaccy.

[Skomentuj]