Dolina Popradu

Dodane przez (jurek) dnia 08-06-2013
Relacje >>

O czwartej trzydzieści zaczęła się dla mnie ta pamiętna sobota – 25.05.2013 roku. Wyjazd tuż przed 6:00
z Gliwic aby 27 km przebyć pociągiem w 42 minuty. Umówiony z kolegą Markiem na dworcu, wsiadamy i ruszamy w nieznane. No bo któż to wie co spotka nas – w dolinie Popradu.
Wyjazd z Katowic o godzinie 7:00. Na szczęście pociąg się nie spóźnił. W autokarze kolega Rysiek – szef całego "zamieszania" odczytał listę obecności i ruszyliśmy.
Po drodze, z Krakowa zabieramy drugą część grupy. Dzięki temu mamy 1,5 godzinne zwiedzanie Krakowa zza szyby autobusu. Dalszą drogę, już pod przewodnictwem kolegów Ryśka Ziernickiego oraz Edka Fietki, odbywamy wspólnie z kolegami z Krakowa.
Mkniemy autostradą A4, aż od miejscowości Szarów, następnie drogą krajową nr 75 do Nowego Sącza. Nowy Sącz przejeżdżamy przez ścisłe centrum podążając dalej tym samym numerem DK aż do przełęczy Huta gdzie w prawo zjeżdżamy w dolinę Kryniczanki i poprzez Krynicę-Zdrój oraz Powroźnik zmierzamy do Jastrzębika.
Tu należy się małe wyjaśnienie. Cała droga między Katowicami, a Jastrzębikiem nie była zwykłą kilku godzin-ną jazdą. W czasie, jaki spędzaliśmy w autobusie byliśmy intensywnie doszkalani przez Ryśka, a od Krakowa dawka wiedzy się podwoiła z racji udziału w tym przedsięwzięciu Edka, który w ramach łapania oddechu przez Ryśka przekazywał nam następną porcję informacji. Naprawdę, tego żaden pisany przewodnik nie byłby w stanie nas nauczyć.
Tak, więc dotarliśmy do pierwszego obiektu w Jastrzębiku. Piękna nazwa "MOFETY" kryła miejsca, w których wydziela się mieszanina ,CO2, CH4 i innych gazów niezbyt przyjaznych człowiekowi i zwierzętom.
W dość szybkim tempie zapoznajemy się z ciekawostką hydrogeologiczną i już pędzimy do Szczawnika, przez Złockie, aby zapoznać się z pierwszą cerkwią na naszej drodze pw. św. Dymitra. Tutaj po odwiedzeniu źródełka z wodą szczawiową, tuż za cerkwią, wykład na temat cerkiewny oraz historii religii greckokatolickiej wygłosił kolega Edek Fietko – prowadzący grupy krakowskiej.
Następnym punktem naszej szkoleniówki okazały się być ruiny zamku w Muszynie. Po zdobyciu wzgórza zamkowego wraz z odbudowanymi ruinami, nastąpiło zwięzłe omówienie tematu związanego z miejscem, w którym się znajdowaliśmy.
Po zwiedzeniu zamkowej góry wreszcie wjechaliśmy bezpośrednio w dolinę Popradu. Obrany kierunek jazdy jednoznacznie wskazywał na Leluchów. Przepiękna krajobrazowo dolina (oraz pogoda) pozwalały na podziwianie beskidzkich widoków w pełnej krasie. Po dojechaniu do Leluchowa widzimy most graniczny, a na sklepach i targowisku, napisy po Słowacku i ceny w euro – a to Polska właśnie.
Po krótkim podejściu możemy oglądać następną cerkiew. Tutaj czeka już nas Pani, która jest przewodnikiem po tym obiekcie, a także sam proboszcz, który przybliżył nam problem renowacji zabytku wraz z akcją zachowania zamieszkujących tu nietoperzy. Nastąpiła chwila dla foto-grafów i już zmierzaliśmy do kolejnego przystanku. Rzeczywiście, był to przystanek przed wejściem do rezerwatu Obrożyska. Chętni sfotografowali tablicę informacyjna i już byliśmy w drodze do następnej łemkowskiej cerkwi we wsi Milik.
Czas nas goni. Z powrotem do doliny Popradu. Dalej wzdłuż rzeki gnamy do Wierchomli Małej. Po drodze mijamy Andrzejówkę z kolejną cerkwią, Żegiestów-Zdrój, aby za Zubrzykiem wjechać w dolinę Wierchomlanki. Dojeżdżamy pod sam wyciąg, mijając po drodze nowoczesny hotel i spa "Wierchomla". Po kilku minutowej jeździe "kanapą" na grzbiet między Pustą Wielką, a Runkiem zmierzamy pieszo do Bacówki nad Wierchomlą. Tam czeka już na nas kwaśnica w wersji "light" oraz kiełbaska, która z ogniska wskoczyła na patelnię. Po odpoczynku przy napojach orzeźwiających nadszedł czas powrotu do autobusu.
Ponieważ w międzyczasie zdążyło popadać, powrót w dół po błotnistej ścieżce sprawiał pewne problemy. Po dotarciu do autobusu, jest już godzina prawie 20:00. Ruszamy, po drodze mijamy Piwniczną-Zdrój, Rytro oraz Stary Sącz. Niestety, czas jakiego nam zabrakło nie pozwolił już nam zatrzymać się gdziekolwiek. Ale koledzy Rysiek i Edek cały czas przekazywali nam wiedzę i aż żal było, że nie możemy tego zobaczyć w naturze.
Koniec nastąpił w momencie przejechania nowego mostu na Dunajcu im. Kingi, gdzie po prawej mogliśmy zaobserwować ujście Popradu do Dunajca, a tym samym koniec tematu naszej, niewątpliwie pasjonującej, wycieczki.
Należy nadmienić, iż do zapoznania się na wycieczce było zdecydowanie więcej obiektów. Niestety czas jest nieubłagany, a przestrzeń jakoś nie chciała się skrócić. Jednakże może to być pretekst do tego, aby powrócić do doliny Popradu i skończyć zwiedzanie, nawet rozszerzając listę odwiedzanych miejsc, być może już na "własną rękę".
Powrót autobusem przebiegał również przez centrum Krakowa, a potem już autostradą do Katowic. Do domu dotarłem o 1:00 zdążając na Dzień Matki.


W bardzo wielkim skrócie spisał SEBA

     

     

       

     

         

       

       

     

  

Ostania zmiana: 19-06-2013 o 18:46

[wróć]