Niespodzianki Kolegi Włodzimierza

Dodane przez (jurek) dnia 11-11-2011
Relacje >>

W tym kraju szczytów, przy tej pieśni grzmotów,                                   

Ptaki i wieszcze szybują z rozkoszą.                                       

Te lasy, na kształt zielonych podlotów,                                       

Duszę Polaka w chmurę łez unoszą.

 /Franciszek Karpiński/

 

Dzień pierwszy

Minął kolejny rok w oczekiwaniu na „jurajskie niespodzianki” i… doczekaliśmy się! Kolega Włodzimierz znowu zaskoczył nas i niespodziankami i profesjonalizmem, którego możemy się uczyć. Tradycyjnie już, wyruszyliśmy w sobotę z bielskiego miejsca zbiórki na ul. Krasińskiego. Wszystkim dopisywały radosne nastroje, strojone przez przepiękna jesień, która w tym roku obdarzyła Polskę niezwykłą pogodą. Starsi koledzy powiadają, że tak pięknej, złotej jesieni dawno już nie widzieli. Punktualnie o 7.00 nasza niebieska strzała (bus przewoźnika) ruszył i zawiózł nas na pierwszą „niespodziankę”, o której wszyscy wiedzieli. Była to kawa w zajeździe „Pod Kogutkiem”.  Po adoracji kawy i rozmowach w miłym towarzystwie, ruszyliśmy dalej do krainy w Dolinie Prądnika – Pieskowej Skały, gdzie odbyliśmy krótki spacer.  Oczywiście pierwszym cudem natury, który nas przywitał była Maczuga Herkulesa. Następnie udaliśmy się  na spacer pod zamek, który po raz pierwszy wzmiankowany jest jako Peskenstein w dokumencie wydanym w 1315 roku przez Władysława Łokietka. W I połowie XIV wieku Kazimierz III Wielki wybudował tu zamek, element łańcucha obronnych "Orlich Gniazd", składający się z dwóch części: górnej i dolnej. Górna, która nie zachowała się, wzniesiona była na niedostępnej skale zwanej "Dorotką". Był to niezwykły relaks, który zafundował nam kolega Włodzimierz.

Po krótkim spacerze pośpiesznie udaliśmy się do Ojcowskiego Parku Narodowego, gdzie mieliśmy zaplanowane szkolenie licencyjne. Przywitał nas pracownik Parku, który zabrał brać przewodnicką na spacer drugą co do wielkości w OPN Doliną Sąspowską. Szum jesiennych liści sprawiał, że każdy z nas miał odczucie grającej filharmonii, która zagrała jeden z utworów Vivaldiego… a dolina?  Dolina jest prawie niezabudowana (jedynie w górnej części rzadkie zabudowania). Płynąca nią Sąspówka charakteryzuje się wyjątkowo czystą wodą (I klasa czystości). Potok zasilany jest licznymi źródłami, m. in są to: źródła Harcerza, Spod Graba, Ruskie, źródła im. W. Filipowskiego. W źródle Harcerza żyje „Wypławek Alpejski”, będący reliktem ostatniej epoki lodowcowej. W Saspówce żyją bobry, sprowadzone tu w 1985 r. Płaskie dno doliny stanowią łąki, obydwa zbocza porośnięte są lasem, w którym występują liczne skały wapienne. W lewym zboczu są to: Wykotna, Iłowa, Oborzysko, Wrota, Bramka, Krzyżówka, Czubatka, Szalej, Framugi, Muszla, Skały Lisie, Langiewicza. Skały te kryją w sobie ciekawe jaskinie, których jest w dolinie aż 164. Po krótkiej wędrówce wysłuchaliśmy wykładu szkoleniowego o Ojcowskim Parku Narodowym – był ciekawy.
 
Dalszy program wyjazdu szkoleniowego dla każdego z nas był zupełną niespodzianką. Kolega Włodzimierz zafundował nam lekcję hydrografii Jury, a mianowicie udaliśmy się do Ściborzyc, gdzie znajduje się źródło krasowe, jedno z największych na Jurze. Kolejną lekcją była lekcja sztuki sakralnej. Pojechaliśmy do Imbramowic, gdzie znajduję się klasztor sióstr Norbertanek.  Kościół, freski powaliły każdego z nas na łopatki, coś niesamowitego !!!  Przepiękne arcydzieło, o którym niestety mało kto wie. Kościół znajduje się na Szlaku Orlich Gniazd i Warowni Jurajskich, na obszarze Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego. Największe wrażenie zrobił na nas obraz Pana Jezusa cierpiącego. Według opinii rzeczoznawców pochodzący z XVII w., namalowany został farbami olejnymi na płótnie o wymiarach 89 x 106 cm. Wykonane przez nieznanego autora dzieło posiada wysoką wartość artystyczną. Z ciemnego tła obrazu wyłania się postać umęczonego Chrystusa. Siostra Norbertanka z chóru kościelnego opowiedziała nam historię imbramowickeigo Sanktuarium. Zwiedziliśmy również zabytkowy cmentarz, na którym mieliśmy szczęście podziwiać przepiękny zachód słońca. Niektórzy z nas bardzo lubią zachody …

Zbliżał się kres dnia. Podążaliśmy na nocleg. Jednak postanowiliśmy „zwiedzić” jeszcze Pilicę, która powoli usypiała.  Jak co roku nocowaliśmy w zaprzyjaźnionym pensjonacie w Kroczycach – „U Magdy”. Gospodarze ugościli nas pyszną kolacją, a następnie wytrawnym bankietem.  Tak minął poranek i dzień pierwszy „niespodzianek kolegi Włodzimierza”. Odpocząć mogła nasza niebieska strzała i my...
 

Dzień drugi

Kolejny dzień przywitał nas przepiękną pogodą. Po Mszy Św. i śniadaniu wyruszyliśmy dalej żądni niespodzianek. Z góry wiedzieliśmy, że kolejny dzień będzie bogaty w jurajskie spacery. Pierwszą wędrówką był spacer do ruin rycerskiego zamku nieopodal wsi Mirów. Zamek Mirów został zbudowany za czasów Kazimierza Wielkiego około połowy XIV wieku, choć przypuszcza się, że już wcześniej istniały w tym miejscu drewniano-ziemne zabudowania. Początkowo warownię tworzyła kamienna strażnica podległa pod pobliski Zamek Bobolice, która wraz z nim wchodziła w skład systemu obronnego znanego dziś jako „Orle Gniazda”. Strażnicę bardzo szybko rozbudowano do rozmiarów zamku. Kolejnym miejscem, do którego się udaliśmy, a które było dla nas niezwykłą niespodzianką, była perła Jury Krakowsko-Częstochowskiej - zamek Bobolice. A tam …  A tam Kolega Włodzimierz zaskoczył nas spotkaniem ze współwłaścicielem tegoż zamku Panem Dariuszem Laseckim, który opowiedział nam jak to naprawdę jest z Bobolickim zamkiem. Po krótkim zwiedzaniu zamku, gdzie zostaliśmy potraktowani jak szlachta ruszyliśmy dalej. Dzień rozpieszczał nas przepiękną pogodą, a kolega Włodzimierz niespodziankami … doskonałe połączenie.

Czas więc na kolejny spacer. Tym razem udaliśmy się do Rezerwatu Przyrody Nieożywionej Góra Zborów. Jej bezleśny wierzchołek, zakończony zbudowaną podczas okupacji hitlerowskiej wieżyczką triangulacyjną, jest znakomitym punktem widokowym - najwyższym wzniesieniem w byłym województwie częstochowskim – 462 m n.p.m. To był bardzo relaksacyjny spacer dla każdego, ponieważ panorama z owej góry sięga bardzo daleko i jest przepiękna.   Dzielnie zdobywaliśmy kolejne szczyty na Jurze, które zaplanował nam nasz Kolega. Kolejnym był Okiennik Wielki, który leży w Piasecznie. Niezwykły kształt zaskoczy każdego, kto go zobaczy. Można określić jednym słowem ten potężny blok skalny „dziura” lub „skalne serce”, ponieważ niektórym ów otwór kojarzył się z sercem. Odważniejsi z nas postanowili wejść do owego okna, by podziwiać piękną panoramę.
Dzień mijał w bardzo przyjaznej atmosferze, którą powodowała radość z odwiedzanych miejsc. Nasza „niebieska strzała” zawiozła nas do Ryczowa, gdzie również odbyliśmy krótki spacer na Starszykowe Skały. Jednak w drodze zagubiło się 4 przewodników. Gdzie oni? - pytali wszyscy. A oni postanowili drogą okrężną dojść na Starszykowe Skały. W czasie kiedy pozostała brać przewodnicka martwiła się o swoich zagubionych kolegów, oni namiętnie fotografowali jurajskie piękno.

Dzień dobiegał końca, a słońce zaczęło przygotowywać się do snu. Nasz Kolega Włodzimierz zadał pytanie „czy macie ochotę wyjść na Grochowiec Wielki na zachód słońca?” – Zabrzmiało jedno głośne „tak”! Więc pełni nadziei ulaliśmy się na spektakl zachodzącego słońca na wzgórze zwane Grochowiec Wielki. Owa góra, to skała wyróżniająca się pięknem i wysokością, położona we wsi Ryczów, w gminie Ogrodzieniec. Skała jest doskonałym punktem widokowym na całe pasmo Smoleńsko-Niegowonickie.  Ze szczytu skały roztacza się widok na wzgórze zamkowe w podzamczu i Rezerwat Ruskie Skały. Zachód słońca był piękny …wielka kula przypominająca pomarańcze po kilku minutach znikła za horyzontem.  Jednak co poniektórzy, zdążyli położyć ją na dłoni…

Dzień już usnął, ciemności pokryły Jurę, a my zrobiliśmy się głodni. Mówi się, że jak człowiek głodny, to człowiek zły, jednak w naszym przypadku, to porzekadło się nie sprawdziło. Olkusz był ostatnim przystankiem naszej wycieczki szkoleniowej, a tam zapełniliśmy brzuchy kolacją - kotletami w migdałach, pierogami, żurkami, kremami z brokułów, trąbkami… itp. 

Tak minął poranek i dzień drugi „niespodzianek kolegi Włodzimierza”. Jak co roku, czas spędzony na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej był dla każdego z nas bogaty w wydarzenia, atrakcje i oczywiście niespodzianki, pomimo tego, iż wielu z nas doskonale zna tę krainę. Cóż więcej dodać? Dziękujemy i polecamy się na przyszły rok Kolego Włodzimierzu! :)
 
Tekst i foto: Sylwia Rusin

 

Pieskowa Skała Maczuga Herkulesa Rozmowy w toku ... Wejście do OPN

Kolega Włodzimierz wraz z pracownikiem Parku Poznanie zmysłami .... Okno .. Źródło krasowe, jedno z największych na Jurze

Imbramowice Zdjęcie w zdjęciu :) Wnętrze Sanktuarium w Imbramowicach 

Siostra Norbertanka obraz Pana Jezusa cierpiącego  Wpis do księgi pamiątkowej Wnętrze Sanktuarium w Imbramowicach

Królowa nieba i ziemi Klasztor w Imbramowicach Uchwycić ... 

Zachód słońca widziany z zabytkowego cmentarza w Imbramowicach  Ruiny zamku w Mirowie Ruiny zamku w Mirowie Poznawanie zmysłami..

 :) Ruiny zamku w Mirowie W jurajskiej skale

Współwłaściciel zamku w Bobolicach Uważnie słuchamy ... Zamek w Bobolicach Wejście do jednej z zamkowych komnat i ...

Średniowieczne zbroje Walka św.Jerzego Na balkonie:) Za kare ???

Średniowieczny pas cnoty ... Rycerz...czy ... przewodnik ? Zamek w Bobolicach w całej okazałości Przed siebie ...

Panorama z góry Zborów Podziwiający ... Wieżyczką triangulacyjna na górze Zborów Ich troje ...

Okiennik Wielki Wejść czy nie wejść ?  W wnętrzu Okiennika ... Okiennik z przewodnikiem

Jurajskie impresje Fotograf ... Fotografka ... Impresje Jurajskie

Na Starszykowej Skale Ech ... znak ... Zachód słońca z Grochowca

Brać przewodnicka, fot.JJ Małe wielkie szczęście ...

 

Ostania zmiana: 14-11-2011 o 09:19

[wróć]